[...] unikalna historia jednego z najpierwszych deejayów w Polsce. Mówi o sobie żartobliwie (aczkolwiek jest to fakt), że był deejayem dyskotekowym wtedy kiedy jeszcze nie było w Polsce dyskotek [...]
opowieść nagrodzona wyróżnieniem w Ogólnopolskim Konkursie "Wspomnienia Miłośników Rock & Rolla" zorganizowanym przez Fundację "Sopockie Korzenie" pod patronatem Marszałka Województwa Pomorskiego i Prezydenta Miasta Sopotu.
- osobista opowieść bez fałszywej i zbędnej skromności -
( fragmenty biografii)
( fragmenty biografii)
... ludzi światłych i inteligentnych od ludzi prymitywnych i głupich
odróżnia mądrość czyli wiedza o przeszłości , która przeminęła z wiatrem...
odróżnia mądrość czyli wiedza o przeszłości , która przeminęła z wiatrem...
Łza na płycie
Mam w swej kolekcji płyt, uzbieranej z wielkim trudem przez ostatnie 30 lat, jedną taką szczególną, symboliczną, która wywołuje w mej pamięci wspomnienia. Nie gram już tej płyty bo mi jej szkoda, a poza tym strasznie trzeszczy bo swoje przeszła. Czasem tylko na nią patrzę, po czym zamykam oczy, a z pamięci wydobywają się obrazki sprzed wielu, wielu lat. Kiedy ponownie otwieram oczy by spojrzeć na płytę, zanim schowam ją do kuferka, zauważam na jej powierzchni coś malutkiego i mokrego co rozlewa się wąską strużką pomiędzy rowkami. Czas zatarł ostrość obrazów, ale pamiętam niektórych ludzi, miejsca, okoliczności i sprawy nadające wówczas sens memu życiu.
The Beatles
Była późna i ciepła wiosna roku 1965, mieszkałem wtedy w Dzierżoniowe niewielkim malowniczym mieście u podnóża Sudetów. W miejscowym kinie "Piast" wyświetlano angielski film pod tytułem "The Beatles". W innych krajach pokazywano ten film pod oryginalnym tytułem "A Hard Days Night".
W domu się nie przelewało, a zatem chcąc iść do kina musiałem sobie sam wykombinować kasę na bilet. Wypatrywałem na pobliskich skwerach i w zaniedbanych parkach lokalnych pijaczków. Tych nie brakowało wtedy, jest ich też uciążliwy nadmiar i dzisiaj. Moczymordy, jak zwała ten element moja mama, zawsze zostawiały flaszki po gorzale pewnie dlatego, że nie chciało im się tego nosić do odległych skupów butelek. Znałem dość dobrze swoje miasto jak też miałem nieźle "obcykany" cały okoliczny teren. Zbierałem wszystkie te butelki i to był mój sposób na zarabianie jakiejś tam mizernej, ale jednak kasy. Po kilku dniach zbierania było mnie wreszcie stać aby sobie kupić bilet i zasiąść wygodnie w kinowym fotelu. Z bijącym sercem oczekiwałem na to co zobaczę. Pojęcia nie miałem co zobaczę, ale jakimś dziwnym sposobem wyczuwałem, że coś się święci. Wolno zgasły światła, z za obrazu walnęła muzyka jakiej jeszcze nie znałem, nigdy nie słyszałem. Przesuwające się przed moimi oczami obrazy, postacie Beatlesów oraz śpiewane przez nich wspaniałe przebojowe piosenki wciągnęły mnie w oglądaną historię niczym w zaczarowaną bajkę.
W domu się nie przelewało, a zatem chcąc iść do kina musiałem sobie sam wykombinować kasę na bilet. Wypatrywałem na pobliskich skwerach i w zaniedbanych parkach lokalnych pijaczków. Tych nie brakowało wtedy, jest ich też uciążliwy nadmiar i dzisiaj. Moczymordy, jak zwała ten element moja mama, zawsze zostawiały flaszki po gorzale pewnie dlatego, że nie chciało im się tego nosić do odległych skupów butelek. Znałem dość dobrze swoje miasto jak też miałem nieźle "obcykany" cały okoliczny teren. Zbierałem wszystkie te butelki i to był mój sposób na zarabianie jakiejś tam mizernej, ale jednak kasy. Po kilku dniach zbierania było mnie wreszcie stać aby sobie kupić bilet i zasiąść wygodnie w kinowym fotelu. Z bijącym sercem oczekiwałem na to co zobaczę. Pojęcia nie miałem co zobaczę, ale jakimś dziwnym sposobem wyczuwałem, że coś się święci. Wolno zgasły światła, z za obrazu walnęła muzyka jakiej jeszcze nie znałem, nigdy nie słyszałem. Przesuwające się przed moimi oczami obrazy, postacie Beatlesów oraz śpiewane przez nich wspaniałe przebojowe piosenki wciągnęły mnie w oglądaną historię niczym w zaczarowaną bajkę.
Miałem zaledwie 14 lat - otwarty, chłonny umysł i czułem jak w ciemnościach dzierżoniowskiego kina "Piast" ulegałem coraz większej fascynacji tym co widziałem i słyszałem. Film trwał jakieś 80, a może 100 minut, ale mnie wydawało się, że to była chwilka zaledwie pomiędzy pierwszymi obrazkami, które ujrzałem na ekranie, a końcowym napisem The End. Dziś z perspektywy lat mogę szczerze napisać, że moja młodość dzieliła się na okres przed i po obejrzeniu filmu "The Beatles". Przed filmem byłem najzwyczajniejszym chłopakiem jakich miliony wzrastały w Polsce lat '60. W tygodniu jak każdy biegałem do szkoły, po szkole brudziłem się i darłem spodnie na płotach i drzewach. W niedziele na życzenie rodziców pełniłem obowiązki ministranta w miejscowym kościele. Nie zdawałem sobie tak naprawdę sprawy, że są inne kraje, ludzie i zjawiska takie jak The Beatles i ich muzyka. Moje życie wyznaczał rytm egzystencji rodzinnego domu i miasta. Matka, ojciec, młodszy brat, kilku bliższych i dalszych kolegów, okoliczne ulice i place gdzie spędzaliśmy dzieciństwo to było wszystkoco znałem, co miałem i co w zupełności mi wystarczało, z czym było mi bardzo dobrze.
Kilkadziesiąt minut przed kinowym ekranem i tym co na nim się działo zburzyło sielski spokój całego tego mojego świata, w którym się dotychczas wychowywałem. Do młodego umysłu zakradł się jakiś bakcyl, który z czasem ogarniał go coraz bardziej powodując pewien zamęt czy coś takiego. Zobaczyłem i usłyszałem to "inne", to coś co w umysłach milionów mnie podobnych dzieciaków zrewolucjonizowało poglądy (takie jakie mogą mieć kilkunastoletnie dzieciaki) na najbliższe otoczenie czy pojęcie o odległym świecie. Zaczęły się jakieś marzenia, dążenia, całkiem nowe i nieznane mi wcześniej pragnienia. Spodobał mi się ten nowy stan rzeczy i coraz głębiej i głębiej wciągała mnie ta nowa fascynacja. Zaczęło się zbieranie fotografii i biografii big beatowych zespołów. Z kolegami z klasy założyliśmy zespół i chcieliśmy grać tak jak Beatlesi czy im podobni, którzy jak grzyby po deszczu wyrastali w Polsce i poza nią. Światowa rewolucja kulturalna i społeczna lat '60 stała się faktem i bardzo mnie cieszyło, że brałem w tym, na swój sposób, ale jednak jakiś tam udział. Pewnie gdyby nie Elvis Presley w USA i Beatlesi w Europie to zupełnie inaczej potoczyłyby się losy milionów młodych ludzi na całym świecie, losy całej muzyki, losy wszystkich muzyków, artystów i wszystkiego co się z tym zawsze wiązało i wiąże.
Był sobie deejay
Jesień roku 1968 była chłodna i deszczowa. Dużo czasu spędzałem wówczas w moim maleńkim pokoiku na poddaszu przerobionym własnymi rękoma z części strychowej komórki. Miałem szesnaście lat i dostawałem wypieków na twarzy gdy późną nocą, w tajemnicy przed wychowującą mnie i mojego brata samotnie matką, z rozwartymi z przejęcia ustami, wsłuchiwałem się w głos człowieka z radia. To było Radio Luxembourg
Wszystko było udawane bo za biedny byłem, aby posiadać jakiekolwiek płyty czy gramofon ze sprzętem nagłaśniającym. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy co robię i po co. Był to jakiś niekontrolowany odruch, wewnętrzna potrzeba. Życie wzbogacało mnie o nowe doświadczenia, żądało poświęceń i wyrzeczeń. Dokonanie wyboru pomiędzy tym co było powszechnie uznawane, szanowane i zalecane młodym ludziom, a tym co było w ówczesnej Polsce fantazją, pustką, niczym stało się dla mnie wielkim problemem mającym w dalszej przyszłości położyć się ponurym cieniem na moim życiu. W końcu wybrałem. Mimo wszelkich niesprzyjających mi w tamtych czasach, przeróżnych okoliczności, dążyłem do tego, aby zostać discjockeyem. Godziny ćwiczeń, rozmyślania, słuchania. Wreszcie praca w domach kultury i szkolnym radiowęźle.
Był słoneczny i dość ciepły jesienny dzień roku 1969 gdy mój utalentowany kolega malował dwa ogromne plakaty grupy Led Zeppelin informujące, że wkrótce odbędzie się prezentacja płyty Led Zeppelin II w Domu Kultury Zakładów Bawełnianych "Bielbaw" w malowniczo położonej u podnóża Sudetów Bielawie. Ja natomi
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
KASUJEMY !!
darmowy dostęp do unikalnych informacji z tego bloga,
pozostawiając jedynie króciutkie fragmenciki
od teraz informacje te będą dostępne
w mojej mega-książce – vide objaśnienia poniżej:
----------------------------------------
DISCJOCKEY
... zdeptane marzenia ...
+ pierwsi polscy deejaye disco
Napisałem pierwszą i póki co jedyną w Polsce, niezwykle unikalną oraz bardzo, ALE TO BARDZO OBSZERNĄ (!!) książkę o historii polskich dyskotek i deejayów – opartą na moich przeżyciach oraz doświadczeniach jak również wywiadach z innymi pionierami dyskotek i zawodu deejaya w Polsce + zdobytych przez lata materiałach.
Książka opisuje fakty i zdarzenia w okresie od 1970 roku - czyli roku pojawienia się pierwszych dyskotek i deejayów w formie dość zmasowanej.
Tak wielka objętościowo książka jest dostępna (Z KONIECZNOŚCI) tylko w postaci elektronicznej - do odczytania na ekranie komputera, itp. (treść / text pliki PDF + fotografie pliki jpg.) Treść stanowi ponad kilkaset stron tekstu, a ilustracje to setki fotografii polskich i zagranicznych.
Gdyby taką książkę wydrukować to musiałaby zawierać z 1.500-2.000 lub więcej stron formatu A4 :-)))))))) – a jej cena byłaby absurdalna ...
Książkę można kupić u mnie /
Po otrzymaniu zapłaty przesyłam DVD+R z zawartą na nim książką (ponad 1GB tekst i foto) na wskazany adres.
Książka zawiera między innymi:
* treść opisującą moje przeżycia jako deejaya - przez ponad 40 lat – począwszy od 1970 roku (178 stron tekstu)
* wywiady z innymi deejayami pionierami zawodu z lat ’70 i ‘80 (ponad 20 wywiadów! - ponad 170 stron tekstu)
* ogromną ilość historycznych fotografii
* skany komunistycznych dokumentów takich jak:
- słynny i ukrywany przez kilkadziesiąt lat „Raport o Stanie dyskotek dla władz PRL” napisany przez Franciszka Walickiego
- przeróżne dokumenty komunistycznej organizacji o nazwie ‘Krajowa Rada Prezenterów Dyskotek’ – KRPD) narzuconej polskim deejayom przez karierowiczów z naszego, ówczesnego środowiska oraz władze PRL celem nadzoru / kontroli oraz politycznego ukierunkowania = prześladowania nieposłusznych deejayów
- liczne materiały o słynnych i niespotykanych nigdzie na świecie komunistycznych ‘weryfikacjach’ polskich deejayów
- moje liczne, edukujące artykuły na temat historii dyskotek i deejayów oraz artystach i innych zjawiskach związanych z dyskotekami i przemysłem muzycznym
- liczne skany przeróżnych artykułów prasowych (polskich i zagranicznych) z lat ’70 i ’80 powiązanych z tematem dyskotek i deejayów
***
Pomimo, że jest to tak obszerny materiał / książka - to i tak w moim archiwum znajduje się ze 100-razy więcej materiałów na temat historii dyskotek i deejayów, głównie tej światowej (po angielsku) bo historia polska to maleńki procencik tego co działo się na świecie :-)))))) - a co pojawi się niebawem w innej mojej książce w języku angielskim ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz